30.12.13

Story of my life...


Kolejne...Opowiadanie nieco inne niż reszta..

Dzień jak co dzień . Wysiadłam z zatłoczonego autobusu i ruszyłam w stronę szkoły. Nikt  nie zwraca na mnie nigdy uwagi, ponieważ jestem przeciętną dziewczyną-jasna cera, czerwone usta , ciemne , długie włosy i lekki makijaż;Kiedy stałam na przejściu, obok ogromnego kontenera na śmieci zauważyłam grupkę znajomych. Moją uwagę przykuł chłopak. Zapewne był nowy. Postanowiłam podejść.
-Hej-przywitałam się ze wszystkimi-palili papierosy , ale znamy się już dwa lata i wiedzą ,że nie palię.
-Chcesz ?-zapytał nowy, wyciągając w moim kierunku paczkę papierosów. Dwie dziewczyny zachichotały.
-Nie palę- spojrzałam na niego spod grzywki.
-Zanotuję –uśmiechną się.
-Uuuu. Ktoś próbuje flirtować z Martwą Damą. Nieźle chłopaczku . Jeszcze nikt nie próbował. Znaczy był taki jeden , ale zaraz po tym incydencie przeniósł się do innej szkoły- ostrzegła go Victoria-moja najlepsza przyjaciółka.
-Lepiej uważaj, Christianie-dodała Mag.Tak naprawdę miała na imię Margareth , ale ..Cała nasza siódemka zna się od pierwszej klasy podstawówki , a teraz jesteśmy w trzeciej gimnazjum ….A siódemka , ponieważ jest jeszcze Jack. Tak naprawdę Jacob-chłopak Mag. Już w czwartej klasie byli parą, później zerwali ,a ja i Vic ciągle mówiłyśmy ,że jeszcze do siebie wrócą –miałyśmy rację. Jest jeszcze Daniel. Jako ,że on i  Jack są przyjaciółmi wołał na niego Dan , więc tak się przyjęło. Ma on też dziewczynę- Claudię. Wredną blondynkę . Kiedyś ona i Mag były najlepszymi przyjaciółkami .Potem ja , ona , Mag i Vic, ale pewnego dnia strasznie się pokłóciłyśmy ,a Clow była ’forever alone’.A na koniec…Dorothy- nasze kochane dziecko klasowe od…Zawsze..Tak to chyba dobre określenie czasowe….Wracając. Dothy nie ma chłopaka i tak jak ja i Vic –w najbliższej przyszłości nie zamierza mieć.
Wszyscy rzucili papierosy i przydeptali ciężkimi butami. Wszyscy ubieraliśmy się podobnie:
Martensy, ciemne koszulki, spodnie. Tylko Dothy ubiera się na kolorowo, ale zdążyliśmy się do  tego przyzwyczaić. Od trzech lat kocha kucyki Pony, dlatego ja czasami mówię na nią Poniacz…A no i zapomniałam o tym Diable. Clow ubiera się…Na różowo, a Dan’owi niestety to się podoba: sztuczne paznokcie, rzęsy, tona makijażu, puszki, kłębuszki, falbanki, szpilki , a to wszystko RÓŻOWE ! A i  zapomniałam o tym ,że ciągle żuje gumę…różową .
-Chodźcie do szkoły. Nie chcę się spóźnić.
Dziś miałam siedem lekcji, a na koniec dnia w ‘więzieniu dla nieletnich’ zajęcia artystyczne. Lubiłam je, ponieważ rysowanie oraz wcielanie się w jakieś role sprawia mi przyjemność.
W pracowni usiadłam tam gdzie zawsze-w ostatniej ławce w rzędzie pod oknem; Każdy miał jakiegoś ‘sąsiada z ławki’ , ponieważ wszystkie miejsca przeważnie są zajęte-nie licząc tego obok mnie; Nagle do klasy wparował chłopak. Nowy chłopak. Rozejrzał się po klasie szukając wolnego miejsca. Jego wzrok padł na krzesło obok mnie. Podszedł.
-Mogę ?- zapytał nieśmiało.
-Jasne . Przecież nie będziesz siedział na ziemi , a miejsca obok Wiedźmy też nie polecam, a ja nie gryzę . Chyba ,że oglądałeś Zmierzch. Stop. Zły przykład. W takim wypadku to  ja powinnam się bać ,że ty mnie ugryziesz- uśmiechnęłam się . Odwzajemnił ten gest.-Siadaj-Położył czarny plecak na ziemę, usiadł na krześle , po czym wyciągną piórnik i blok rysunkowy.
Postanowiłam zrobić to samo. Po przeszukaniu torby nic nie znalazłam . Bynajmniej nic co przydałoby mi się teraz. Przeklęłam pod nosem. Już miałam wstać i udać się do wyjścia, gdy usłyszałam głos.
-Spokojnie. Możesz używać moich ołówków, a jeśli chodzi o kartki to starczy dla nas obojga .
-Dziękuję – uniosłam jeden kącik ust .

Dziś mieliśmy narysować …w sumie to nie mieliśmy konkretnego tematu. Nauczycielka powiedziała ,że mamy być kreatywni i sami wymyślić temat naszej pracy.
-Możecie dobrać się w pary jeśli będzie wam łatwiej , aby nie robić zamieszania , pary niech będą takie jak siedzicie w ławkach-dodała na koniec i usiadła za biurkiem.
-Zazwyczaj jestem kreatywny , ale może chcesz …no wiesz..
-N...Ok. Daj pomysł.
-Właśnie nie mam , dlatego zapytałem ciebie…
-Świnia.
-Chciałbym. Ona ma łatwiej .
-Jesteś inny…Następnym razem rysujemy moimi przyborami ..-wzięłam ołówek.
-Ty też; Spoko. To od czego zaczynamy?- położył rękę na blacie i zauważyłam rany po cięciach na jego nadgarstku, odwróciłam wzrok by nie wiedział ,że zauważyłam. Zasłonił rękę rękawem bluzy.
- Może ….Wiem…-Naszkicowałam  dwie ręce: Jedna , prosta z podwiniętym rękawem, druga , trzymająca żyletkę i nacinająca skórę.
- Czemu ….to narysowałaś ?
-Bo…Ja…Przepraszam.
-Za co ?- podwinęłam rękaw jego bluzy i odsłoniłam jego poraniony nadgarstek. Delikatnie dotknęłam blizn. Jedna z nich była dość świeża.
-Czemu to robisz ?-spojrzałam w jego oczy.
-Naprawdę chcesz wiedzieć ?-zapytał.
-Chcę , ale może nie tutaj ?
-Dobrze, więc zapraszam cię w moje ulubione miejsce możemy się przejść...
-Z przyjemnością -wykrzywiłam usta w grymasie, który miał być uśmiechem.
-Przepraszam ,że przeszkadzam w waszej  żywej konwersacji…–powiedziała nauczycielka tonem ociekającym sarkazmem. – Skończyliście już papużki ?
-Tak , proszę pani-odpowiedziałam.
-Choć nie jestem pewny, czy nasz rysunek przypadnie pani do gustu. Jest to wręcz drastyczne , a pani nie ma uczuć i nie wie co to problemy młodzieży ….-dokończył mój ‘sąsiad z ławki’.
-Oj , o to się nie martw Krystianie . Radziłabym martwić ci się o własny tyłek-podeszła bliżej i syknęła mu do ucha.-Porozmawiamy w domu-poszła sprawdzać prace innych uczniów.
-To twoja matka ?-wytrzeszczyłam oczy.
-Nie. Moja matka nie żyje …
Nie odpowiedziałam. Wiedziałam jak to  jest, kiedy wszyscy mówią fałszywe „Przykro mi” , „Twoja mama była wspaniałą osobą”. Przynajmniej w większości nie są to prawdziwe słowa.
W końcu zdobyłam się na kilka słów:
-Wiem co czujesz. Straciłam matkę, kiedy miałam 6 lat.
-Ja swojej nie znałem …-po jego policzku spłynęła łza.
Udałam ,że jej nie widzę, lecz po dłuższej chwili, kiedy byłam pewna, że ją starł, przeniosłam wzrok powrotem na niego.
Myliłam się. Ślad nadal widniał na jego twarzy. Wyjęłam chusteczkę i delikatnie wytarłam jego policzek.
-Dziękuję-dotkną mojego ramienia. Kobieta spiorunowała nas wzrokiem. Pośpiesznie zabrał dłoń.
Nagle zadzwonił dzwonek. Wstałam, zasunęłam krzesło, założyłam plecak na plecy i wybiegłam z sali.Ruszyłam w stronę głównych drzwi budynku. Nie chciałam dłużej siedzieć z tymi ludźmi. Nie chciałam już się spotykać z Krystianem, ponieważ przypomniałam sobie ,że znów odpiera mnie mężczyzna, którego nienawidziłam z całego serca. Zostawił on moją matkę, która później ,z miłości do niego , zabiła się. Ja zamieszkałam z ojcem. Mieszkaliśmy w …pensjonacie. Był zabytkowy, mniej więcej z 1864 roku, teraz tylko my w nim mieszkamy i wynajmują go różni producenci na potrzeby filmu, oraz  bogaci turyści pokoje na noclegi.
Zielone Lamborghini stało już na parkingu. Podeszłam i wsiadłam do samochodu.
-Cześć-powiedział.
-Pa.
-Jeśli nie chcesz ze mną rozmawiać to po prostu powiedz. Nie musisz być nie miła. Idziemy gdzieś dzisiaj ?
-Sorry , umówiłam się.
-Z kim?- nagle ktoś zapukał w moją szybę.
 Otworzyłam okno. Nikogo nie było. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się dookoła. Na ziemi leżała karteczka. Podniosłam ją i zamknęłam drzwi. 
                                   NA RAZIE PIERWSZA CZĘŚĆ . W NAJBIRZSZYM CZASIE DODAM NASTĘPNĄ ....:3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz