Takie tam..Niedawno napisane ...
„Kartka z Pamiętnika zwyczajnego nastolatka.”
24.12.13r.
Trzy lata temu
poznałem dziewczynę . Zakochałem się. Nikt mnie nie lubił , ona miała swój
świat. Kiedyś podczas gdy czekałem na zajęcia artystyczne, podeszła do mnie.
Zaczęliśmy rozmawiać. Nie była jak wszystkie. Polubiliśmy się. Dała mi swój
numer telefonu. Po trzech tygodniach rozmawiania i pisania przez telefon chciała
się spotkać. Zgodziłem się. W końcu nadszedł ten dzień.
Powiedziała ,że
zakochała się we mnie, ale musi odejść. Stała tyłem do muru, więc kiedy miała
odchodzić przycisnąłem ja delikatnie do muru trzymając przy tym jej nadgarstki.
Pocałowałem ją. Odwzajemniła to. Powiedziała ,że to przemyśli sytuację i
najwyżej zostanie w mieście z bratem. Zrobiła to.
Jesteśmy parą do dziś; Jakieś trzy tygodnie
temu...Zaprosiłem ją do domu. Było pusto. Sam coś ugotowałem, po kolacji
proponując film. Odmówiła. Chciała ,żebym coś zagrał na gitarze. Zrobiłem to.
Nie umiem śpiewać więc tekst piosenki dałem jej do ręki. Był o nas. Podeszła do
mnie, odłożyła moją gitarę i zaczęła mnie całować. Potem chciała zobaczyć mój
pokój. Zaprowadziłem ją. Usiadłem na łóżko, ona chodziła po pokoju. Po
obejrzeniu pomieszczenia usiadła naprzeciwko mnie, opierając się o stos
poduszek. Przybliżyłem się, zacząłem ją całować....Stało się. Potem ...Przez
kilka dni unikała mnie, ale ja się nie poddałem. Dzwoniłem, pisałem,
przychodziłem pod jej dom. Czwartego dnia przyszła do mnie zapłakana.
Przytuliła się do mnie mocno, mówiąc, że jest w ciąży. Może źle zareagowałem.
Odepchnąłem ją delikatnie, mówiąc, że będzie dobrze.
Od tamtej pory przychodzi
do mnie codziennie. Bałem się ,że coś zrobię jej albo dziecku, bałem się całować,
przytulać ją. Kiedy w końcu mi to wygarnęła, rozpłakałem się jak dziecko.
Powiedziała ,że mogę dotykać ją, całować, że nic jej ani dziecku się nie
stanie. Z tego co pamiętam wzięła moją rękę i położyła na swoim brzuchu; Nie
mogę sobie wybaczyć ,że zrobiłem jej dziecko. Ona nie ma mi tego za złe, ale ja
i tak czuję się winny. Może dlatego nie chcę żyć. Ale gdy pomyślę o tym dziecku
, które nosi Lena...kur** czemu wszystko jest takie skomplikowane? Ostatnio
zapytałem czy tego chce… Powiedziała tylko, że nie zabije naszego dziecka.
Jeśli...Będzie to chciała zrobić...Nie zgodzę się, ale nie sądzę ,żeby tak
było…Mam nadzieję. Eh...Kocham je, ale się boję .Czego? Że coś spieprzę. Chyba
boję się bardziej niż Lena….Mam nadzieję
,że wszystko się ułoży…
Krystian
KONIEC
Kolejne...Opowiadanie nieco inne niż reszta..
Dzień jak co dzień . Wysiadłam
z zatłoczonego autobusu i ruszyłam w stronę szkoły. Nikt nie zwraca na mnie
nigdy uwagi, ponieważ jestem przeciętną dziewczyną-jasna cera, czerwone usta ,
ciemne , długie włosy i lekki makijaż;Kiedy stałam na przejściu, obok ogromnego
kontenera na śmieci zauważyłam grupkę znajomych. Moją uwagę przykuł chłopak.
Zapewne był nowy. Postanowiłam podejść.
-Hej-przywitałam się ze wszystkimi-palili papierosy , ale
znamy się już dwa lata i wiedzą ,że nie palię.
-Chcesz ?-zapytał nowy, wyciągając w moim kierunku paczkę
papierosów. Dwie dziewczyny zachichotały.
-Nie palę- spojrzałam na niego spod grzywki.
-Zanotuję –uśmiechną się.
-Uuuu. Ktoś próbuje flirtować z Martwą Damą. Nieźle
chłopaczku . Jeszcze nikt nie próbował. Znaczy był taki jeden , ale zaraz po
tym incydencie przeniósł się do innej szkoły- ostrzegła go Victoria-moja
najlepsza przyjaciółka.
-Lepiej uważaj, Christianie-dodała Mag.Tak naprawdę miała na
imię Margareth , ale ..Cała nasza siódemka zna się od pierwszej klasy podstawówki
, a teraz jesteśmy w trzeciej gimnazjum ….A siódemka , ponieważ jest jeszcze
Jack. Tak naprawdę Jacob-chłopak Mag. Już w czwartej klasie byli parą, później
zerwali ,a ja i Vic ciągle mówiłyśmy ,że jeszcze do siebie wrócą –miałyśmy
rację. Jest jeszcze Daniel. Jako ,że on i
Jack są przyjaciółmi wołał na niego Dan , więc tak się przyjęło. Ma on
też dziewczynę- Claudię. Wredną blondynkę . Kiedyś ona i Mag były najlepszymi przyjaciółkami
.Potem ja , ona , Mag i Vic, ale pewnego dnia strasznie się pokłóciłyśmy ,a
Clow była ’forever alone’.A na koniec…Dorothy- nasze kochane dziecko klasowe
od…Zawsze..Tak to chyba dobre określenie czasowe….Wracając. Dothy nie ma
chłopaka i tak jak ja i Vic –w najbliższej przyszłości nie zamierza mieć.
Wszyscy rzucili papierosy i przydeptali ciężkimi butami.
Wszyscy ubieraliśmy się podobnie:
Martensy, ciemne koszulki, spodnie. Tylko Dothy ubiera się
na kolorowo, ale zdążyliśmy się do tego
przyzwyczaić. Od trzech lat kocha kucyki Pony, dlatego ja czasami mówię na nią
Poniacz…A no i zapomniałam o tym Diable. Clow ubiera się…Na różowo, a Dan’owi
niestety to się podoba: sztuczne paznokcie, rzęsy, tona makijażu, puszki,
kłębuszki, falbanki, szpilki , a to wszystko RÓŻOWE ! A i zapomniałam o tym ,że ciągle żuje gumę…różową
.
-Chodźcie do szkoły. Nie chcę się spóźnić.
Dziś miałam siedem lekcji, a na
koniec dnia w ‘więzieniu dla nieletnich’ zajęcia artystyczne. Lubiłam je,
ponieważ rysowanie oraz wcielanie się w jakieś role sprawia mi przyjemność.
W pracowni usiadłam tam gdzie
zawsze-w ostatniej ławce w rzędzie pod oknem; Każdy miał jakiegoś ‘sąsiada z
ławki’ , ponieważ wszystkie miejsca przeważnie są zajęte-nie licząc tego obok
mnie; Nagle do klasy wparował chłopak. Nowy chłopak. Rozejrzał się po klasie
szukając wolnego miejsca. Jego wzrok padł na krzesło obok mnie. Podszedł.
-Mogę ?- zapytał nieśmiało.
-Jasne . Przecież nie będziesz siedział na ziemi , a miejsca
obok Wiedźmy też nie polecam, a ja nie gryzę . Chyba ,że oglądałeś Zmierzch.
Stop. Zły przykład. W takim wypadku to
ja powinnam się bać ,że ty mnie ugryziesz- uśmiechnęłam się .
Odwzajemnił ten gest.-Siadaj-Położył czarny plecak na ziemę, usiadł na krześle
, po czym wyciągną piórnik i blok rysunkowy.
Postanowiłam zrobić to samo. Po
przeszukaniu torby nic nie znalazłam . Bynajmniej nic co przydałoby mi się
teraz. Przeklęłam pod nosem. Już miałam wstać i udać się do wyjścia, gdy
usłyszałam głos.
-Spokojnie. Możesz używać moich ołówków, a jeśli chodzi o
kartki to starczy dla nas obojga .
-Dziękuję – uniosłam jeden kącik ust .
Dziś mieliśmy narysować …w sumie to nie mieliśmy konkretnego
tematu. Nauczycielka powiedziała ,że mamy być kreatywni i sami wymyślić temat
naszej pracy.
-Możecie dobrać się w pary jeśli będzie wam łatwiej , aby
nie robić zamieszania , pary niech będą takie jak siedzicie w ławkach-dodała na
koniec i usiadła za biurkiem.
-Zazwyczaj jestem kreatywny , ale może chcesz …no wiesz..
-N...Ok. Daj pomysł.
-Właśnie nie mam , dlatego zapytałem ciebie…
-Świnia.
-Chciałbym. Ona ma łatwiej .
-Jesteś inny…Następnym razem rysujemy moimi przyborami
..-wzięłam ołówek.
-Ty też; Spoko. To od czego zaczynamy?- położył rękę na
blacie i zauważyłam rany po cięciach na jego nadgarstku, odwróciłam wzrok by
nie wiedział ,że zauważyłam. Zasłonił rękę rękawem bluzy.
- Może ….Wiem…-Naszkicowałam dwie ręce: Jedna , prosta z podwiniętym
rękawem, druga , trzymająca żyletkę i nacinająca skórę.
- Czemu ….to narysowałaś ?
-Bo…Ja…Przepraszam.
-Za co ?- podwinęłam rękaw jego bluzy i odsłoniłam jego
poraniony nadgarstek. Delikatnie dotknęłam blizn. Jedna z nich była dość
świeża.
-Czemu to robisz ?-spojrzałam w jego oczy.
-Naprawdę chcesz wiedzieć ?-zapytał.
-Chcę , ale może nie tutaj ?
-Dobrze, więc zapraszam cię w moje ulubione miejsce możemy
się przejść...
-Z przyjemnością -wykrzywiłam usta w grymasie, który miał
być uśmiechem.
-Przepraszam ,że przeszkadzam w waszej żywej konwersacji…–powiedziała nauczycielka
tonem ociekającym sarkazmem. – Skończyliście już papużki ?
-Tak , proszę pani-odpowiedziałam.
-Choć nie jestem pewny, czy nasz rysunek przypadnie pani do
gustu. Jest to wręcz drastyczne , a pani nie ma uczuć i nie wie co to problemy
młodzieży ….-dokończył mój ‘sąsiad z ławki’.
-Oj , o to się nie martw Krystianie . Radziłabym martwić ci
się o własny tyłek-podeszła bliżej i syknęła mu do ucha.-Porozmawiamy w domu-poszła
sprawdzać prace innych uczniów.
-To twoja matka ?-wytrzeszczyłam oczy.
-Nie. Moja matka nie żyje …
Nie odpowiedziałam. Wiedziałam jak to jest, kiedy wszyscy mówią fałszywe „Przykro
mi” , „Twoja mama była wspaniałą osobą”. Przynajmniej w większości nie są to prawdziwe
słowa.
W końcu zdobyłam się na kilka słów:
-Wiem co czujesz. Straciłam matkę, kiedy miałam 6 lat.
-Ja swojej nie znałem …-po jego policzku spłynęła łza.
Udałam ,że jej nie widzę, lecz po dłuższej chwili, kiedy
byłam pewna, że ją starł, przeniosłam wzrok powrotem na niego.
Myliłam się. Ślad nadal widniał na jego twarzy. Wyjęłam
chusteczkę i delikatnie wytarłam jego policzek.
-Dziękuję-dotkną mojego ramienia. Kobieta spiorunowała nas
wzrokiem. Pośpiesznie zabrał dłoń.
Nagle zadzwonił dzwonek. Wstałam, zasunęłam krzesło,
założyłam plecak na plecy i wybiegłam z sali.Ruszyłam w stronę głównych drzwi
budynku. Nie chciałam dłużej siedzieć z tymi ludźmi. Nie chciałam już się
spotykać z Krystianem, ponieważ przypomniałam sobie ,że znów odpiera mnie
mężczyzna, którego nienawidziłam z całego serca. Zostawił on moją matkę, która
później ,z miłości do niego , zabiła się. Ja zamieszkałam z ojcem. Mieszkaliśmy
w …pensjonacie. Był zabytkowy, mniej więcej z 1864 roku, teraz tylko my w nim
mieszkamy i wynajmują go różni producenci na potrzeby filmu, oraz bogaci turyści pokoje na noclegi.
Zielone Lamborghini stało już na parkingu. Podeszłam i
wsiadłam do samochodu.
-Cześć-powiedział.
-Pa.
-Jeśli nie chcesz ze mną rozmawiać to po prostu powiedz. Nie
musisz być nie miła. Idziemy gdzieś dzisiaj ?
-Sorry , umówiłam się.
-Z kim?- nagle ktoś zapukał w moją szybę.
Otworzyłam okno.
Nikogo nie było. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się dookoła. Na ziemi leżała
karteczka. Podniosłam ją i zamknęłam drzwi.
NA RAZIE PIERWSZA CZĘŚĆ . W NAJBIRZSZYM CZASIE DODAM NASTĘPNĄ ....:3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz