The vampire diaries


Dziś dodałam kolejną część, ponieważ tamta była dość krótka.              

                                                                 ''Nie do poznania''(4)
Ubrałam się i wyszłam z pokoju. Miałam na sobie biały t-shirt, czarną spódnicę, oraz czarne conversy i pierścionek od Damona.Kiedy zeszłam na dół mój chłopak stał już przy drzwiach. Podał mi moją torebkę, a gdy wyszliśmy zamkną za mną drzwi i wyprzedził mnie z wampirzą prędkością, aby otworzyć mi drzwi od samochodu. Zmienił się. Już nie jest arogancki a na pewno nie wobec mnie, bo co chodzi o moich przyjaciół i Stefana to zachowuje się tak samo, lecz gdy jest przy mnie zdejmuje maskę codzienności i pokazuje mi swoją prawdziwą osobowość.
Miała być to wielka niespodzianka więc miałam zasłonięte oczy.
-Kochanie, możesz już zdjąć chustkę z oczu-zrobiłam o co poprosił. Stał obok mnie z wyciągniętą ręką by pomóc mi wysiąść.
-Dziękuję, ale gdzie my jesteśmy?-zdenerwowałam się trochę. Staliśmy obok drogi, a wokół nas rosły same drzewa.
 -Nie bój się księżniczko-powiedział za swoim 180 kilowatowym uśmiechem na twarzy.
 Z wampirzą prędkością przejście tego lasu zajęło nam 15 minut. Nagle zobaczyłam wszystkich moich przyjaciół : Caroline, Bonnie, Matta, Tylera nawet Stefan tam był, a kiedy tylko nas zobaczyli...
-Niespodzianka-krzyknęli.
 -Z jakiej to okazji? -zapytałam.
 -Księżniczko moja, nie pamiętasz, naprawdę? -spojrzał mi w oczy.
-Nie. Naprawdę -odpowiedziałam.
 -Dziś są twoje 19 urodziny-powiedziała Caroline.
-Ah, tak; To nie fair. Jestem już wampirem. To się nie liczy-wydęłam usta.
 -Nie zapominaj tez o drugim powodzie świętowania - ciemnowłosy uniósł brwi.
 -Niby jakim?
-Twoja przemiana. 
-To nie jest aż tak wielki powód do radości;Dziękuję, że w ogóle chciało wam się poświęcać mi aż tyle czasu.
 -Nie ma za co-powiedzieli wszyscy.
 Dostałam od nich maleńkie upominki. Stefan tylko wręczył mi pudełeczko i oddalił się . Tego dnia już go nie widziałam. Wszyscy bawiliśmy się do rana. Słuchaliśmy muzyki, jedliśmy i rozmawialiśmy, a wampirza większość, piła krew. To były najlepsze urodziny i ''narodziny''jakie kiedykolwiek obchodziłam.
Po imprezie, około czwartej nad ranem, wszyscy wsiedli do ''starego, odnowionego'' gruchota Matta. Kiedy chciałam wsiąść, Damon złapał mnie, po czym wziął na ręce i zaniósł do swojego samochodu. Trzymał mnie na rękach, aż do momentu posadzenia mnie na fotelu. 
Pod pensjonatem Salvatore' ów Damon znów wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
-Pewnie jesteś zmęczona i chcesz się przebrać. Zaraz wrócę-powiedział.
-Dobra... tylko masz wrócić-odwrócił się.- A i... Dziękuję było wspaniale-uśmiechnęłam się
-Do usług, księżniczko- odpowiedział i wyszedł.
Przebrałam się, zeszłam na dół i nalałam sobie whisky.
-Chcesz? -zapytałam Damona.
-Tak-czytał gazetę. Zaraz...Damon nigdy tego nie robi !
-Co nowego w mieście -usiadłam obok niego.
-Nic ciekawego..
-''ZAGINIONY''!? -przeczytałam nagłówek
-Kolejny wampir w mieście-mruknął.
-<am płakać czy się śmiać?
-Sam nie wiem-opowiedział.
                                                       KONIEC CZĘŚCI CZWARTEJ !!


                                                            ''Wielkie zmiany''(3)
Krzyknęłam jeszcze raz, ale nic to nie dało. On najwidoczniej nie chciał  mnie już znać. Po chwili dogoniłam  go i pociągnęłam za koszulkę.
-Stefan po prostu mnie wysłuchaj...
 -Eleno, my już nie mamy o czym rozmawiać. Chyba, że chcesz przyznać się do tego iż kochasz mojego brata. Proszę bardzo-powiedział z wściekłością.
-Stefan ja…Masz rację...
-W czym ?
 -Damon jest tym właściwym. To właśnie chciałeś usłyszeć?
-Tak, właśnie tak. Ale ....Chciałem cię tylko ostrzec, że to powróci. 
-Co ma powrócić, Stefanie? Wspomnienia ? Jeśli to miałeś na myśli, to dla twojej wiadomości-pamiętam wszystko. To, kiedy poznałam Damona. Wieczór, podczas, którego wyznał mi miłość i oddał naszyjnik z werbeną...
 -Eleno, to prawda? -zapytał Damon.
-Tak, to prawda; To już koniec, Stefanie.. Wybacz-wcale nie czułam się winna za to co mówię.
-Rozumiem. Kochasz mojego brata, nie mnie. Nie będę stawać wam na drodze i wedle naszej umowy, wyjadę z miasta-ostatnie zdanie skierował do Damona.
 Pobiegłam do domu, do sypialni Damona. Usiadłam na łóżku i płakałam. Nie mogłam tego opanować, po prostu nie umiałam....A może nie chciałam?
Ciemna postać, przybliżyła się do mnie z wampirzą prędkością. Objęły mnie silne ramiona.
-Nie płacz, księżniczko, nic się nie stało- pocałował mnie w czoło.
Obudziły mnie promienie słońca. Położyłam rękę w miejscu, gdzie powinien leżeć Damon; Obróciłam się . Okazało się ,że byłam sama w pokoju. Ciemnowłosy bardzo zmienił się ostatnimi czasy. Jest inny. Gdy skończyłam rozmyślanie, wszedł do pokoju z tacą, na której były dwie szklanki wypełnione szkarłatnym płynem.
-Śniadanie do łóżka. Jeszcze kilka dni temu popisałbym się zdolnościami kulinarnymi, lecz mogło by się to skończyć złym samopoczuciem. Taki posiłek jest o wiele lepszy..Moim skromnym zdaniem -spojrzał na mnie roześmianymi oczami.
 -O wiele lepsze-upiłam łyk.
-Cieszę się. Proszę-powiedział wkładając mi na rękę pierścionek z małym diamentem.
-Po mojej mamie-rzucił niby od niechcenia
 -Dziękuję. Myślałam, że nienawidziłeś swojej matki-zdziwiłam się.
-Tak to prawda, lecz gdy ojciec dowiedział się o moich zamiarach w stosunku do pewnej damy dał mi go, bym go jej podarował , ale nic z tego, ponieważ została zamordowana- w jego głosie można było wyczuć smutek.
-Ja dla Stefana nie istnieję, prawda?- przez przypadek powiedziałam na głos.
 -Nie wiem, księżniczko. A jeśli mam być z tobą szczery ...Nie obchodzi mnie to co myśli mój mały braciszek. Teraz ty jesteś dla mnie najważniejsza i w związku z tym porywam cię na cały dzień za miasto i nie protestu. Bo jak już wspomniałem to porwanie, więc się ubieraj i  bierz co chcesz....Pod jednym warunkiem. Zostaw telefon-zarządził.
-Ale...-nie dokończyłam.
-Żadne „ale”. Czekam w salonie-wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.   

                                                            KONIEC CZĘŚCI TRZECIEJ 
Eh, kolejny rozdział...Chyba tylko jedna osoba czyta moje opowiadanie :<...


                                                           ''Nowi''(2)
-Do szkoły chodzi teraz Rebekach wiesz ta...-nie dokończyła, bo od razu jej przerwałam:
 -Nie musisz mi mówić, Caro. Wiem kim jest Rebekah, bo jakieś dwa dni temu wpadłam przez nią do rzeki, a teraz jestem wampirem- zdenerwołałam się.
 -Eleno, spokojnie, teraz twoje uczucia, emocje....Wszystko jest silniejsze. Jeśli stracisz panowanie nad sobą, może wpaść w szał i w najgorszym przypadku kogoś zabić..Wiem co mówię-sama tego doświadczyłam...
-Przepraszam...Ja..Nie powinnam...
-Nie masz za co. Rozumiem; Więc zakończyłam na Rebekah..Może teraz ty Bonnie jej coś powiesz ?-Caroline zwróciła się w  stronę przyjaciółki.
-Hmm..Dobrze. Do miasta przyjechała Hayley-koleżanka Tylera. Wraz z nią zjawił się pewien chłopak. Brunet o pięknych szarych oczach i oliwkowej cerze-rozmarzyła się.
-Wiesz może jak ma na imię? –zapytałam.
-Hmm…Tak. Gale.
-Ładnie, ale co z Jeremy'm ?- uniosłam brwi.
-Zerwaliśmy.
 -Zerwałaś z chłopakiem, którego tak kochałaś, dla faceta którego nie znasz?
 -Nie. Zerwałam z nim dlatego że... On... podrywa Hayley- przytuliłam ją. Rozpłakała się.
-Już ja się z nim policzę . Mój brat zawsze był niezdecydowany, ale ..Nie było mnie zaledwie kilka dni, a ten już coś nabroił
-Eleno, on już nie jest dzieckiem. Może robić co chce.
-Prawda, ale nie będzie ranił mojej przyjaciółki.
-To twój brat. Nie musisz tego robić.
 -Mylisz się. Muszę-spojrzałam na zegarek. Była 5:20. Ale ten czas szybko leci.
-Nie musicie iść przypadkiem do szkoły?-zapytałam.
 -Musimy. Ty też. Powiedzieliśmy wychowawcy,że jesteś chora.
-Ok. Tylko się przebiorę. Macie jakieś ubrania? Jeśli nie mogę wam coś pożyczyć.
-Mam, ale kocham twoją szafę-uśmiechnęła się Caroline.-Bonnie też. Idziemy. 
 Przygotowanie się do wyjścia zajęło nam około półtorej godziny. Resztę czasu przeznaczyłyśmy na wypicie krwi. Byłyśmy głodne.
Pod szkołą widziałam tam Gale'a i Jeremiego rozmawiających razem. Zastanawiałam się o czym, ale po chwili przypomniałam sobie, że przeszłam już transformację i jeśli tylko będę chciała  mogę usłyszeć co mówią. Wytężyłam słuch i usłyszłam ich rozmowę.
-Tak, a...-Hayley była dość zdenerwowana.
-Poczekaj mogę coś najpierw powiedzieć? –zapytał Jer.
-Tak, proszę.
 -Dziękuję. Hmm. Nie wiem jak mam to powiedzieć....
-Najprościej.
 -Dobrze, wiec..Poszła byś ze mną dzisiaj do Mystic Grill?-uśmiechną się nerwowo.
-To ma być randka?-poprawiła włosy.
-Może..
-Oczywiście że chcę.
-Widzimy się wieczorem. Tylko muszę wyjść tak, aby moja starsza siostra Elena, nie wiedziała że wychodzę.
-Dobrze. Ja też muszę wyjść tak aby Tyler nie za uwarzył.
-Zabiję go jeśli  zrobi ci krzywdę
 -Nie bój się, Tyler jest dla mnie jak brat, nic mi nie zrobi.
Więcej się nie dowiedziałam.
 -Eleno wróć na ziemię- Caroline machnęła mi ręką przed oczami.
 -Tak? -spytałam nie wiedząc o co chodzi.
-Co się z tobą dzieje?
-Nic, słuchałam o czym rozmawiał mój brat z tą dziewczyną.
-Idziemy?
-Gdzie?
-Na lekcje. Chyba nie chcesz się spóźnić.
-Jasne.

Po lekcjach, pod domem stał Damon. Nie wiedziałam czemu, przecież nawet gdyby zapomniał kluczy to  i tak znalazłby jakiś sposób na to, aby wejść do środka.
-Cześć piękna...i reszta.
-Ta reszta ma na imię Caroline i Bonnie -powiedziałam pokazując najpierw na Caroline, a potem na Bonnie
-Dobrze, dobrze mało mnie to obchodzi, najważniejsza dla mnie jesteś ty...
-Czemu stoisz pod domem zamiast wejść do środka? -zaciekawiłam się.
-Chciałem być romantyczny i poczekać jak każdy niezbyt mądry koleś, który zapomniał kluczy do wspólnego domu-powiedział z uśmiechem.
-Przykro mi. Nie wyszło ci.
-Szkoda.
- Tylko się nie popłacz. To takie w stylu Damona Salvatore.
 -To nie miłe. 
-Takie ma być.
-My idziemy- powiedziała Caroline i odwróciła się w stronę drogi do jej domu.
-Do jutra-odpowiedziałam.
-Przytul mnie-powiedział Damon.
-Nie. Zapomniałeś już,że jestem wampirem?
-Nie. Tak tylko sprawdzam działalność mojego uroku osobistego..-obdarzył mnie swoim uśmiechem.
 -To tylko złudzenie. Nie posiadasz czegoś takiego jak urok osobisty.
-Słucham?
-Nie udawaj idioty...Zaraz . Ty nim jesteś.
-Przesadziłaś-z wampirzą prędkością przyparł mnie do muru i pocałował.
Nawet się nie zorientowałam, a przyszedł Stefan i zobaczył nas.
-Stefan poczekaj.....- krzyknęłam odrywając się od Damona.
Odwrócił się i pobiegł w stronę lasu.
                                                KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ 
Dziękuję za przeczytanie i proszę jeśli przeczytałeś/łaś . ZOSTAW KOMENTARZ. To dla mnie ważne :3
                                          
To jedno z moich pierwszych opowiadań napisane dość dawno....Mam nadzieję ,że się Wam spodoba...O ile ktoś to przeczyta....
Jest to moja interpretacja 4 sezonu The Vampire Diaries...:)


                                                                   ''Powrót''(1)
Obudziłam się oszołomiona, nie wiedziała co się dzieje. Nagle usłyszałam czyjś głos. Damon.
-Gdzie jestem? Co się stało? Matt żyje?
 -Nie bój się księżniczko. Spokojnie nic się nie stało- powiedziałi przytulił mnie.
-Mógł byś mi wreszcie powiedzieć co się stało?
-Miałaś wypadek. Matt żyje i jest w pokoju ze Stefanem Caroline i Bonnie. Wracając twój kochany ''bohater'' jak zawsze spełnił twoje życzenie....
-Daj pomyśleć. A jak to się stało?
-Jechaliście z Matt’em do mnie do magazynów na mój rozkaz. Po tym jak dowiedziałaś się, że ja i mój braciszek możemy umrzeć-z tego co wiem od Matta- po krótkim zastanowieniu kazałaś mu zawrócić do mojego braciszka. Jak już byliście na moście w Mystic Falls-też z tego co wiem od Matta- stała tam Rebekah, Matt nie chciał jej przejechać, skręcił i wpadliście do rzeki-mówił dalej mnie przytulając i dyskretnie zakładając mi coś na szyję.
-Co to? -zapytałam .
-Twój naszyjnik-delikatnie założył go na moją szyję.
 -Skąd się znalazł u ciebie, skoro w dniu wypadku miałam go na szyi?
-Kiedy Stefan wyciągną cię z wody, musiał iść do szeryf Forebs . Ja zostałem z tobą. Wiedziałem, że w szpitalu mogą ci go zabrać, a mój braciszek nie pozwoliłby mi go wziąć, więc ja, gdy nie widział, zdjąłem  go i schowałem do kieszeni- głaskał mnie po głowie.
-O mój Boże…. To znaczy że jeśli doktor Fell zajmowała się mną w szpitalu....Jestem martwa? - łzy spłynęły po moich policzkach.
-Ciii już dobrze….Masz wybór. Możesz napić się ludzkiej krwi i żyć wiecznie…z moją pomocą….Albo umrzeć….Pamiętaj zawsze ci pomoge…
-Ja też-powiedział jakiś głos.
Od razu spojrzałam w stronę drzwi ,w których stał Stefan. Wstałam i podbiegłam do niego.
-Cześć, kochanie-powiedział z troską i czułością w głosie.
-Cześć, Stefan .
-Jak się czujesz ?
-Jeśli pominąć, że światło mnie razi i mi niedobrze to może być.
-To normalne, kiedy przejdziesz transformację będzie inaczej.Musisz uwierzyć mi na słowo-uśmiechną się.
-Ale nie będę mogła wyjść na słońce…-zmartwiłam się.
-Bonnie się tym zajęła. Proszę-włożył mi pierścionek w kolorze lapis lazuli.
-Dziękuję.
-Masz naszyjnik. Skąd? Nie miałaś go-zdziwił się.
- Damon mi go oddał....
Nagle pojawiła się Bonnie jakby stała cały czas za drzwiami.
-Podoba się? -zapytała z nadzieją na pozytywną odpowiedź.
-Tak i będzie bardzo przydatny-powiedziałam i przytuliłam się do niej.
-Nie zjesz mnie?- zażartowała.
-Nie bój się, nic ci nie zrobię-zaśmiałyśmy się, robiłyśmy to tak głośno, że przyszła do nas Caroline.
-Co się tu dzieje? Elena nie wiedziałam że będziesz w tak dobrej formie po przebudzeniu-przytuliła mnie.
-Jak się czu...?-nie dokończyła, bo do pokoju wpadł Tyler.
-Hej Elena, jak się...?-nie dokończył, bo wszystkie trzy wybuchnęłyśmy śmiechem, a do pokoju wszedł Jeremy.
-Hej Elena jak...?- znowu zaczęłyśmy się śmiać. Do pokoju wszedł Matt.
-Hej Elena jak się czujesz?- powiedzieli wszyscy i każdy się śmiał- nawet Damon, który nigdy się nie uśmiecha oprócz tego swojego „180 kilowatowego uśmiechu”, którym obdarza tylko mnie.
-Dla wiadomości wszystkich tu obecnych, mam się dobrze, może oprócz tego, że razi mnie światło, denerwuje „tykający” zegar, nie mogę się na niczym skupić, denerwuje nawet lampka nocna...-mówiłam nie mogąc przestać i nagle objeły mnie silne ramiona. Po chwili zdałam sobie sprawę, że to Damon, nie Stefan i, że wszyscy się na nas patrzą.
-Księżniczko już wszystko dobrze, nic się nie stało.
Kiedy schodziliśmy po schodach potknęłam się i Damon mnie złapał.
-Może ja cię zniosę? Bo zanim przejdziesz transformację to się prędzej zabijesz-stwierdził.
-D…dobrze.-powiedziałam po czym spojrzałam na Stefana.
Kiedy zeszliśmy ze schodów Damon postawił mnie na ziemi.
-Księżniczko, do fotela już chyba dojdziesz sama? W razie wypadku to masz obstawę w postaci Tylera, Caroline i Stefana, a czarownica może zrobić „abra kadabra” tymi swoimi magicznymi rączkami- podniósł brwi.
-Nie przesadzaj- wypowiedziała jedne z zaklęć , po czym Damon uderzył o ścianę znajdującą się za nim.
-Bardzo śmieszne.
Damon poszedł do piwnicy, po chwili wrócił, po czym  podał mi kubek z krwią. Trzymałam kubek cały czas, czekając sama nie wiem na co.
-Pij-powiedziała Caroline kładąc rękę na moim ramieniu aby dodać mi otuchy.
Spróbowałam. Była dziwna w smaku, nie do opisania. Wokół moich oczu pojawiły się drobne żyłki, oczy zmieniły kolor, a zęby wydłużyły się.
-Idę do siebie. Jak się stęsknisz to wpadaj- Damon podniósł brwi i zniknął za rogiem :3
 -Ja już pójdę - Tyler uśmiechną się i wyszedł z domu.
-Damon wspominał coś o zmianach w szkole. Opowiadajcie.

                                          KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ :3
Z góry dziękuję za przeczytanie i bardzo proszę o komentarze :D
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz